Czas czytania: 5 min
15 gru 2022
O wściekliźnie głośno się zrobiło pod koniec 2021 roku i na początku 2022 roku. Wścieklizna, znana jako choroba dzikich zwierząt, pojawiła się na Mazowszu. Co opiekunowie psów powinni o niej wiedzieć? Czy jest się czego obawiać? Jak można skutecznie ochronić swojego pupila przed zachorowaniem?
Przyczyną choroby zwanej wścieklizną jest wirus z rodzaju Lyssavirus. Jest to choroba neurologiczna przenoszona przez zwierzęta, która ze zwierząt dzikich może się przenieść na domowe, a następnie na człowieka. Wirus ten przenosi się bardzo łatwo - w ślinie zarażonego zwierzęcia. Do zakażenia może dojść poprzez ugryzienie albo kontakt ze śluzówką czy uszkodzoną skórą. Co ważne, to jedna z najniebezpieczniejszych, śmiertelnych chorób.
Objawy zależeć będą od typu wścieklizny - wyróżnia się bowiem jej dwa rodzaje. Forma gwałtowna (szałowa) jest najbardziej charakterystyczna, ale występuje też mniej znana forma cicha (utajona).
W tej pierwszej najpierw zmienia się zachowanie psa. Staje się lękliwy i unika towarzystwa ludzi albo nadmiernie ufny i ciągle się do nich przymila. Dlatego zresztą potocznie mówi się o tym, by uważać na przykład na lisy, które podchodzą zbyt blisko do siedzib ludzkich i nie przejawiają lęku wobec człowieka. Może to być właśnie objaw wścieklizny.
Następnie pojawiają się napady agresji - stąd zresztą nazwa choroby. Pies, który znajdzie się w takim szale, może gryźć, szczekać, zjadać wszystko, co stanie na jego drodze. Oczywiście na pysku zarażonego zwierzęcia pojawia się też duża ilość śliny, która - skumulowana - wygląda jak piana. Jeśli więc psa z wścieklizną wyobrażamy sobie jako zwierzę szalejące z wściekłości z pianą na pysku - to mamy rację, choć tak objawia się środkowe stadium choroby.
Zostają też porażone mięśnie krtani, pies wydaje więc dziwne dźwięki. Gdy agresja znika, pojawiają się drgawki i opadnięcie żuchwy. Na koniec pojawia się niewydolność oddechowa, a zwierzę umiera.
Drugi rodzaj tej choroby nazywany jest wścieklizną porażenną. Nie ma w niej tego charakterystycznego ataku szału, ale są objawy początkowe (zmiana zachowania) i otępienie z porażeniami, które poprzedza śmierć.
W momencie zarażenia nie pojawiają się żadne objawy. Dlatego tak ważne jest, żeby od razu - gdy tylko ugryzie nas nieznajomy pies - na wszelki wypadek udać się do lekarza po szczepienie. Gdy objawy się pojawią, będzie już za późno.
Pierwsze objawy są widoczne po około 7 dniach od zarażenia, ale nie jest to regułą. Zdarza się, że wścieklizna pozostaje w ukryciu i ujawnia się dopiero po kilku miesiącach. Warto zaznaczyć, że gdy objawy już się pojawią, cała choroba przebiega bardzo szybko. Zarażone zwierzę umiera po około tygodniu.
Jedyny sposób, by skutecznie przeciwdziałać tej chorobie, to szczepienie, które w Polsce jest obowiązkowe. Szczepi się już szczeniaki - najpóźniej w czwartym miesiącu życia każdy pies powinien już otrzymać pierwszą dawkę szczepionki. Powtarza się to co roku, przez całe życie psa.
Każde szczepienie lekarz weterynarii zapisuje w książeczce zdrowia psa, co jest niezbędnym dokumentem w wielu sytuacjach. Nie tylko wtedy, gdy nasz pies kogoś ugryzie. Do środków komunikacji miejskiej albo na wystawę psów również nie wejdziemy z czworonogiem, który nie ma zaświadczenia o aktualnym szczepieniu.
Do tej pory uważano, że w Polsce wścieklizna występuje, ale że - dzięki właśnie obowiązkowi szczepień - nie jest to duży problem. Odnotowywano zaledwie kilkanaście przypadków zarażenia rocznie. Pod koniec 2021 roku się to jednak zmieniło, zwłaszcza w województwie mazowieckim. Wszystko dlatego, że wykryto w ciągu jednego roku 110 przypadków wścieklizny - problem stał się więc poważny. A przypomnijmy, że na wściekliznę nie ma lekarstwa i jest ona śmiertelną chorobą również dla człowieka.
Szczepienia zwierząt to jedyny sposób, by spowolnić rozprzestrzenianie tej choroby. Dlatego wojewoda mazowiecki wprowadził 31.12.2021 roku obowiązek szczepienia przeciwko wściekliźnie także kotów, choć do tej pory taki przepis dotyczył tylko psów. Pamiętajmy o szczepieniach naszych podopiecznych - nie tylko dlatego, że za niedopełnienie tego obowiązku można dostać 500 zł mandatu. Również dla własnego bezpieczeństwa.